Strona:E. W. Hornung - Tragiczny koniec.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wielki Boże! pewnie że nie, ale najpierw powiedz mi czy włożyłeś listy na umówione miejsce, i czy przyniosłeś mi przebranie?
— Uczyniłem jedno i drugie — zapewniłem go pospiesznie, pomijając epizod podjęcia listu przez nieznajomego człowieka. Tu masz sztuczną brodę, kupiłem ją u fryzjera z teatru, a tu moje płócienne ubranie i czapkę. Wiem, że są jasne i biją w oczy, ale właśnie w ten sposób odwrócisz od siebie wszelkie podejrzenie.
Deedes przyglądnął się dokładnie ubraniu, a w chwilę potem rozbrzmiał śmiech jego tak szczery i wesoły, jakiego nigdy przedtem u niego nie słyszałem.
— Ależ to właśnie przebranie, jakiego mi najbardziej potrzeba — zawołał rozpromieniony. — Daj mi rękę Skarabeuszu i pomóż wyjść z tej nory.
W parę minut potem stał przedemną w płóciennem ubraniu niepokalanej białości, nie do poznania zmieniony przez długą, jasną brodę. Byliśmy gotowi do wyjścia i bezpieczni, gdyż jak daleko okiem sięgnąć, nie było żywej istoty w pobliżu. Skierowaliśmy się ku plaży, wdzięczni szczęśliwej gwieździe, która nas z niebezpiecznego ukrycia wywiodła.
— Teraz — odezwał się Deedes — idź za mną wzdłuż wybrzeża.
— Dlaczego? — spytałem nagle zaniepokojony.