Strona:E. W. Hornung - Pod lufą pistoletu.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cyjny, gdy doniesiono nam, że „pokój“ na pierwszem piętrze gotów jest na nasze przyjęcie.
Doprawdy, łazienka przeistoczona na sypialnię wyglądała wcale znośnie i nawet porządnie. Zamiast wanny stało wygodne szerokie łoże. Byłem rozradowany, a i mojej żonusi przedstawiło się to lepiej, niż mogła sobie wyobrażać. A teraz... w puchy, precz ze światłem i spać!
Spać — tak się to mówi!
Łazienka graniczyła z największą salą hotelu, w której owego właśnie wieczora odbywał się koncert amatorski. Ach Boże, gdybym tak miał w palcach tego tenora, który tam wyciągał: „oczy czarne, oczy płowe“, byłbym stał się mordercą tego mordercy mojego spokoju. Po cienkogłosym tenorze nastąpił dyszkant, tak przeraźliwy, że żona o mało spazmów nie dostała, aż gdy w końcu dało się słyszeć solo na trąbce, w głuchej rozpaczy odwróciłem się na drugą stronę, ukryłem głowę w poduszkach, zatknąłem uszy i jąłem złorzeczyć nierozsądnej modzie kobiet,