Strona:E. W. Hornung - Pod lufą pistoletu.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już na progu szwajcar powitał nas wzruszeniem ramion, za które byłbym go chętnie rozszarpał. Nie zdążył jeszcze wycedzić swego słodziutkiego „Bardzo żałuję.“ gdy zawołałem:
— Nie masz pan choćby komórki na strychu, choćby kąta, w którym by jako tako wypocząć można było? Płacę podwójnie, potrójnie!
Mój ogień, mój gniew poskutkował widocznie, gdyż po chwili przebiegł uśmiech po pyzatem obliczu, strojnem w parę jasno-blond kotletów.
— W takim razie, to możeby się udało...
— Uda się, uda się niezawodnie! — nagliłem — tylko pomyśl pan dobrze.
— Możebym państwu zamienił łazienkę na pokój sypialny do jutra, a jutro może się coś oczyści...
— Byłbym go uścisnął za ten pomysł.
— Niechże będzie łazienka!
Moja żona chciała protestować i jeździć dalej po hotelach, ale ja uparłem się. Spożywaliśmy właśnie kolację na sali restaura-