Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zamiast w nudny sposób uczyć się sztuki, której zaledwie można się nauczyć — pozwól mi raczej zwrócić ci uwagę na wszelkiego rodzaju dziwy, które tu dzieją się przed naszem okiem. Czy widzisz tę kobietę, która sobie tam, poprzez niemały ścisk, mocnemi łokciami miejsce wyrabia?
Ja. Co za szalona figura! jedwabny kapelusz, kapryśnie bezforemny, podług jakiejś zakazanej mody, a na nim wiejące w powietrzu pióra, krótki jedwabny płaszcz, którego barwa powraca do nicości pierwotnej — na tem dość przyzwoity szal — obszycie żółtej perkalowej sukni sięga do kostek, szaroniebieskie pończochy, sznurowane trzewiki. Za nią przyzwoicie ubrana służąca z dwoma koszykami, siatką do ryb, workiem do mąki... Boże, czuwaj nad nami! Jakże ta jedwabna osoba rzuca dokoła siebie wściekłe spojrzenia, z jakim szałem pcha się w najgęstszy tłum, jakże się rzuca na wszystko, na jarzyny, owoce, ryby i t. d.; jakże wszystko obziera, obmacuje, o wszystko się targuje, a nie kupuje nic...
On. Powiem ci, co to za osoba, której nie brak na żadnym jarmarku, sza-