Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 02.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc — widzisz, drogi przyjacielu, jaki popełniasz błąd, że nic nie czytasz. Gdybyś tylko czytał jak ja Microchronicon Marchicum Haftitiusa, rektora dwóch szkół w Berlinie i w Kolonii, to byś wiedział, że bywało tu i wiele innych rzeczy. Ostatecznie, skłonny jestem do wiary, że złotnik to dyabeł we własnej osobie, który mnie prześladuje i dręczy.
— Proszę cię, drogi sekretarzu, oszczędź mi tych dziecinnych guślarstw; uspokój się i wyznaj, żeś pił nieco za wiele i że w stanie podchmielonym wlazłeś na konia wielkiego elektora.
Sekretarz, słysząc to podejrzenie, zaczął płakać i wszelkiemi siłami starał się je rozproszyć.
Radca przybrał minę poważniejszą, a ponieważ jego przyjaciel nieustannie dowodził, że wszystko odbyło się tak właśnie, jak on to opowiedział, rzekł wreszcie:
— Słuchaj, im bardziej rozmyślam nad tem, co mi tu opowiadasz o złotniku i starym żydzie, z którymi całą noc przepędziłeś na pijaństwie, wbrew swoim trzeźwym i skromnym obyczajom, tem bar-