Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 01.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest owo królestwo cudowne, ów świat romantyczny, gdzie dzwonią czarodziejskie harmonie.
— Jakto, zachwycająca kobieto, ty mię znasz?
Zaczęła mówić o jednej z moich oper i powiedziała moje nazwisko. Dał się słyszeć dzwonek teatralny. Bladość nagła pokryła twarz Dony Anny. Położyła rękę na sercu, jakby odczuła ból niespodziany i osłabionym głosem szeptała:
— Nieszczęsna Anno, oto chwila najokropniejsza! — Rzekłszy te słowa, zniknęła.
Pierwszy akt mię zachwycił; ale po tem dziwnem zjawieniu, muzyka wywarła na mnie wpływ niewypowiedziany. Było to niby długo oczekiwane urzeczywistnienie moich najpiękniejszych marzeń, jakby wszystkie przeczucia mojej duszy otworzyły się w harmonijnych akordach. W scenie Dony Anny czułem się niemal uniesiony w gorącą atmosferę rozkoszy; oczy zamknąłem mimo woli i czułem na ustach wrażenie płomiennego pocałunku; ale pocałunek był szybki i leciuchny jak dźwięk melodyjny.
Słyszę, jak brzmi wesoło bezładny fi-