Strona:E. T. A. Hoffmann - Powieści fantastyczne 01.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczywiście synem Wolfganga, spłodzonym z prawego związku?
Stary kołysząc się w krześle, i widocznie unikając wzroku V., rzekł mrucząc pod nosem:
— Ba... może to i być, a może i nie. Cóż mnie to obchodzi, niech tu będzie panem kto chce.
— Ale ja sądzę — mówił V. dalej, zbliżając się do starego i kładąc mu rękę na ramieniu — ponieważ posiadałeś całe zaufanie starego barona, więc nie ukrywał przed tobą stosunków, jakie zachodziły między jego synami. Wspomniał ci zapewne o małżeństwie, jakie Wolfgang zawarł wbrew jego woli?
— Nic nie mogę sobie przypomnieć — odrzekł stary, ziewając głośno w niezwykły sposób.
— Jesteś śpiący, stary, — rzekł do niego V. — może miałeś dziś noc niespokojną.
— Nie zdaje mi się — mruknął niechętnie, dodając zaraz — ale muszę już odejść, żeby wieczerzę zarządzić.
Mówiąc to, wyciągnął wygięte swe plecy, i powtórnie ziewnął jeszcze głośniej.
— Zostań-no stary jeszcze — zawołał V., biorąc go za ręce i chcąc go zmusić do