Strona:E. Korotyńska - Zaginiona Marta.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 16 —

ka wciągnęła nas pod pozorem pokazania jakiegoś nadzwyczajnego królika. Gdyśmy weszły, był czarny jakiś człowiek, któremu oddała Martę, wzamian otrzymując pieniądze. Na podłodze leżał nóż, nie wiedząc co robię, z rozpaczy po Marcie, zraniłam ją w czoło. Wtedy kazała handlarzowi i mnie zabrać. Przecierpiałyśmy dużo, zanim nas wyuczono sztuk różnych, pocieszałyśmy się wzajemnie, teraz mamy dobrego pana, ale tęsknota za rodzicami mnie zabija.
— A ty, dziecko drogie, powiedz coś o sobie, zwróciła się dama do Marty.
— Byłam w kraju — zaczęła — gdzie dużo było negrów. Rodzice moi byli bogaci i kochali mnie bardzo. Potem naraz coś zaszło, że wyruszyliśmy okrętem na morze.