Strona:E. Korotyńska - Złamany krzak.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —

mi porzeczkami, które wypielęgnował sam i za co spodziewał się dużej konkursowej nagrody.
Krzak ten był niezwykłej wielkości: liście wielkie, jak u klonu, opuszczały się ku ziemi, grona pełne porzeczek, wielkości wiśni, podpierane szklanymi podpórkami, uderzały wzrok swą wielkością i pięknym wyglądem. Zwłaszcza jedna gałąź budziła zachwyt — ona to właśnie miała przynieść właścicielowi nagrodę. Musiała jednak dojrzeć dostatecznie i być tak pielęgnowana, aby ani jedna jagódka nie spadła z owej gałęzi i aby nie ułamała się z krzaku.
Nie tylko więc ją podparto, lecz jeszcze jakby pod klosz szklany włożono i nikt prócz doktora nie miał prawa owej pokrywy szklanej zdejmować