Strona:E. Korotyńska - Przygody pieska Filusia.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wskoczył pies na okno i łapką zaczął uderzać w klamkę lufcika... Raz! dwa! trzy! machnął z całej siły i naraz... o szczęście nadspodziewane! lufcik otworzył się...
Filek całą siłą rzucił się na skrzynię, potem ze skrzyni na podwórko i umknął.
Był już czas po temu, gdyż w kilka minut po ucieczce psa wrócił dozorca.
Widząc lufcik otwarty, sądził, iż dzieci już powróciły, ale po otwarciu drzwi przekonał się, iż nie ma nikogo.
— Filek tu! — wołał na psa, sądząc, iż ten schował się gdzieś w izdebce.
Ale psa nie było.
— Aha! to ten znajda lufcik sobie otworzył, mógł kto wejść i okraść. Taka to wdzięczność. Szukać nie będę, ani myślę...