Strona:E. Korotyńska - Krysia u cyganów.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

no Krysię, — odezwał się do starej kobiety:
— Motruno, dziecko to nie będzie nic robiło, za mała jest do pracy, wreszcie zapłacono mi za nie. Strzeż się je krzywdzić!...
Zaiskrzyły się oczy u cyganki. Wyraz: pieniądz, wpadł jej jak cudowna melodia do uszu.
— Ile? ile ci dali? — wołała do męża — pokaż pieniądze! Mikola!...
Cygan miał oddzielną sumkę, wynoszącą tylko dwieście złotych, reszta parotysięczna suma schowana była głębiej.
— Dali mi tyle tylko — kłamał cygan, więcej dadzą, gdy wywieziemy dziecko do Węgier, skąd nie powróci już nigdy do swego rodzinnego kraju.
— I dlatego to nie pozwalasz, aby