Strona:E. Korotyńska - Karusia.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łała Michasia. Ani jego, ani kózki nie było...
Sądziła, iż poszedł napoić kózkę i jednocześnie wykąpać się, gdyż upał był wielki, ale okazało się, iż nie było go i przy rzeczce.
Zrozpaczona Karusia popędziła ku domowi, sądząc, iż, nie mogąc się jej doczekać, wrócił w tym czasie, gdy ona szła inną drogą ku polu.
Niestety! nie było go i w domu. A, że nigdy nie oddalał się bez jej wiedzy, obawa zawładnęła serduszkiem dziewczynki, rzuciła się na trawę i wybuchnęła płaczem.
Widziała go już utopionego lub pożartego przez wilki, które ukazywały się parę razy w wiosce i pożerały barany, raz nawet rzuciły się na jałówkę,