Strona:E. Korotyńska - Gil.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy przyszedł, obito go i wyniesiono tak daleko, iż nie wrócił już więcej.
Po tej przygodzie w jakieś kilka dni drzewo zabiło ojca Małgosi, który był karmicielem rodziny.
Właśnie w tym czasie wyszła pewna bogata pani na spacer do lasu, wraz ze swymi córkami, które zapragnęły wypocząć w izbie drwala.
Usłyszały mój śpiew, któremu z pychy starałam się nadać jak najpiękniejszy ton, i zapragnęły mnie zabrać do domu.
Pani ofiarowywała dwadzieścia franków za mnie, a ponieważ bieda była u mych gospodarzy straszliwa, postanowiono mnie sprzedać.
Struchlałam na myśl, że rozstanę się z Małgosią, i spojrzałam na nią.