Strona:E. Korotyńska - Gil.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głos gruby i niemiły, wołający na nią ze złością.
Dziewczynka ukryła mnie w kieszonce fartuszka i podeszła do wołającej.
— Ileś przyniosła? — spytała groźnym głosem, a zobaczywszy, że niewiele, uderzyła kilka razy z całej siły.
— Biedulka! — pomyślałam patrząc na dziewczynkę i, naraz wpatrzywszy się na jej rysy, poznałam moją ukochaną Małgosię.
Tak, to była ona, ale jakże zmieniona! Mizerna, wychudzona, ubrana w jakieś kolorowe szmaty... Co się z nią stało?
Przekonałam się wkrótce, że jest w bandzie linoskoczków, że, poza sztuczkami i tańcem kazali jej żebrać. Porwano ją podstępem od matki i wy-