Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 9.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   141   —

Ks. Arag.  Teraz, fortuno, wspieraj me nadzieje!
Widzę tu złoto, srebro, podły ołów.
„Mnie biorąc, wszystko na szwank musisz stawić.“
Przody jaśniejszy blask musisz rozniecać,
Zanim dla ciebie wszystko na szwank stawię.
Zobaczmy teraz, co powiada złoto:
„Mnie biorąc, weźmiesz, czego wielu pragnie.“
Wielu; lecz może napis ten przez wielu
Rozumie tłumy głupiego motłochu,
Który z pozorów o wyborze sądzi,
Nie widzi, tylko, co mu w oczy bije,
W głąb nie przenika, ale jak jaskółka
Na zewnątrz muru gniazdo swe buduje,
Na wielkiej drodze przygody i burzy.
Nie ja wybiorę, czego wielu pragnie,
Bo nie chcę, razem z barbarzyńską tłuszczą,
Z pospolitymi umysły iść w parze.
Do ciebie teraz srebrny idę skarbie;
Powiedz mi jeszcze raz, jaki twój napis.
„Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz.“
Głębokie słowo! Bo i któżby gonił
Za uśmiechami zwodniczej fortuny,
Gdyby znaczony nie był zasług piętnem?
Niech nikt godności znamion nie przybiera,
Jeśli zasługa prawa mu nie daje.
O, gdyby ziemie, stopnie i urzędy
Nie były ręką przedajną dzielone!
Gdyby honory płaciła zasługa!
Iluż, co stoi z odsłonionem czołem,
Wdziałoby czapki! iluż, co rozkazy
Dzisiaj wydaje, słuchaćby musiało!
Ileż podłego znalazłbym metalu
W czystego niegdyś honoru nasionach!
A ile znowu wyrwałbym honoru
I z plew i z gruzów zawistnego czasu!
Lecz do wyboru! Szkatułka ta mówi:
„Mnie biorąc, weźmiesz, ile zasługujesz.“
Co zasłużyłem, biorę; daj mi klucze,