Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 3.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wojsko ich liczy trzydzieści tysięcy.
Teraz, jeżeli z pomocą Norfolka,
Z moim zaciągiem, z twymi przyjaciołmi,
Waleczny hrabio Marchii, których zdołasz
Ściągnąć orężnie w przychylnej ci Walii,
Choćby dwadzieścia pięć tysięcy zbierzem,
Co prędzej idźmy śmiało do Londynu,
Dosiądźmy znowu spienionych rumaków,
Krzyknijmy: Dalej, na kark nieprzyjaciół!
A nigdy odtąd kroku nie cofnijmy.
Ryszard.  Więc znowu słyszę wielkiego Warwicka.
Gdy Warwick woła: naprzód! niechaj zginie,
Kto jeszcze może myśleć o odwrocie!
Edward.  Twe ramię, lordzie, moją jest podporą,
Jeśli ty zginiesz (czego nie daj Boże!)
Z Warwickiem razem i Edward upadnie.
Warwick.  Nie hrabio Marchii lecz lordzie Yorku,
Tron Anglii szczeblem twym będzie ostatnim,
Bo królem Anglii będziesz ogłoszony
Po wszystkich miastach naszego pochodu;
Kto czapki w górę z radości nie rzuci,
Zapłaci gardłem za swoją oziębłość.
Królu Edwardzie, waleczny Ryszardzie,
I ty, Montague, nie traćmy tu czasu,
Żeby o chwale tylko naszej marzyć,
Ale do pracy z trąb wyruszmy dźwiękiem.
Ryszard.  Gdyby twe serce jak stal było twarde,
(Że jest kamieniem, czynami dowiodłeś)
Idę Cliffordzie, szablą je mą przeszyć,
Lub trupem upaść.
Edward.  Więc uderzcie w bębny,
Niech Bóg i święty Jerzy z nami walczą!

(Wchodzi Posłaniec).

Co nam przynosisz?
Posłaniec.  Lord Norfolk mnie wysłał,
Aby wam donieść, że z potężną armią
Królowa ciągnie; prosi was o pośpiech,