Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pistol.  Wytłómacz mi, co powiedział.
Paź.  Składa ci na kolanach tysiączne dzięki, i uważa się za szczęśliwego, że dostał się w ręce pana, jak myśli, najdzielniejszego, najwaleczniejszego, najdostojniejszego rycerza Anglii.
Pistol.  Ssąc mu krew, będę także miłosierny. Idź za mną.

(Wychodzą).

Paź.  Suivez vous le grand capitaine. (Wychodzi francuski żołnierz). Nigdy jeszcze nie słyszałem tak pełnego głosu z tak pustego serca. Ale dobre to przysłowie: Krowa, co dużo ryczy, mało mleka daje. Bardolf, Nym mieli dziesięć razy więcej męstwa od tego ryczącego dyabła starej komedyi, któremu kto chciał obrzynał pazury drewnianym pałasikiem, a jednak powieszono obu; i z nimby tak się skończyło, gdyby się przypadkiem zwędzić co odważył. Muszę zostać z ciurami i bagażami obozowymi; łatwym bylibyśmy dla Francuza łupem, gdyby się o tem dowiedział, bo jedyną tam strażą są dzieci. (Wychodzi).

SCENA V.
Inna część placu boju.
(Alarm. Wchodzą: Delfin, Orleans, Bourbon, Konetabl, Rambures i inni).

Konetabl.  O, dyable!
Orleans.  O, seigneur! le jour est perdu! tout est perdu!
Delfin.  Mort de ma vie! wszystko się przewraca!
Na kitach naszych wieczna siadła hańba.
O meschante fortune! — Ha, nie uciekajcie!

(Krótki alarm).

Konetabl.  Wszystkie szeregi nasze połamane.
Delfin.  O, wstydzie wieczny! Zabijmy się sami.
Toż są nędzniki, o których przed chwilą
Graliśmy w kostki?
Orleans.  Toż król, od którego
Wymagaliśmy okupu?