Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Sypać na niego dostojeństw honory,
A on, za kilka sztuk złota bez wagi
Francuskim wrogom przysiągł nierozważnie
Zabić nas w Hampton: tą samą przysięgą
Rycerz ten, równie łask naszych uczestnik,
Związał się także. Lecz ach, co ci powiem
Ty, lordzie Scroopie, nieludzka istoto,
Potworna, dzika, okrutna, niewdzięczna!
Tyś klucze nosił mych wszystkich zamiarów,
Duszy mej znałeś najgłębsze tajniki,
Prawie, że mogłeś na złoto mnie przekuć,
Gdybyś z osoby mej chciał zyski ciągnąć;
I mógłże pieniądz, obcą dany ręką,
Wydobyć z ciebie jedną złości iskrę
Choćby mój jeden palec zdolną sparzyć?
To tak potworne, że choć jasna prawda
Tak w oczy bije, jak na bieli czarność,
Ledwo, że moje widzą to źrenice.
Zdrada z morderstwem zawsze idą parą,
Jak jarzmo dyabłów, pod spólną przysięgą
Do tak pewnego celu zmierzających,
Że zadziwienie krzyku nie wydało;
Lecz ty, na przekór rachubom rozumu,
Zmusiłeś pierwszy zdumienie i podziw
Iść za śladami zdrady i morderstwa.
Ten dyabeł chytry, który cię opętał,
Pierwszeństwa palmę w piekle on osięgnął,
Bo inne dyabły do zdrady wiodące
Latają skrzętnie potępienia szatę
Z szmat i gałganków, noszących na sobie
I jasną farbę i pozory cnoty;
Lecz ten, co ciebie w tę sprawę uwikłał,
Do zdrady popchnął, za jedyny powód
Dał ci chęć zyskać niecny tytuł zdrajcy.
Gdyby ten szatan, który cię odurzył,
Lwim krokiem ziemię obiegł tę szeroką,
Mógłby do pustyń Tartaryi powrócić
I pułkom dyabłów powiedzieć: nie, nigdy,