Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kerny irlandzkie za oręż chwyciły
I krwią angielską roszą swoją ziemię;
Czy chcesz prowadzić wojsko doborowe
Na tę wyprawę po hrabstwach zebrane,
Próbować szczęścia przeciw Irlandczykom?
York.  Jeśli to wola króla jegomości.
Suffolk.  Nasz wybór znakiem woli jest królewskiej;
Bo król potwierdzi, co my stanowimy.
Więc na twą rękę weź tę rzecz, Yorku.
York.  Zgoda. Zbierajcie potrzebne zaciągi,
Gdy ja załatwię prywatne me sprawy.
Suffolk.  Sam dopilnuję wszystkiego, milordzie,
Lecz wróćmy teraz do zdrajcy Humphreya.
Kardynał.  Nie mówmy o nim; dołożę starania,
By nas na przyszłość nie kłopotał więcej.
Czas teraz odejść, bo już dzień się chyli;
Pomówim o tem w stosowniejszej chwili.
York.  Lordzie Suffolku, z końcem dwóch tygodni
Czekam w Bristolu na wasze zaciągi,
Bo stamtąd myślę do Irlandyi płynąć.
Suffolk.  Rachuj, milordzie, na moją gorliwość.

(Wychodzą wszyscy prócz Yorka).

York.  Teraz lub nigdy przyszedł dzień, Yorku,
W stal odziać twardą twoje trwożne myśli,
I koniec wszystkim położyć wahaniom.
Bądź, czem nadzieję masz być, albo śmierci
Oddaj, czem jesteś, jak troski nie warte.
Zostaw strach blady duszom pospolitym,
A twe królewskie zamknij przed nim serce.
Jak deszcz wiosenny myśl po myśli cieknie,
A na dnie każdej myśli jest korona.
Mózg pracowitszy niźli skrzętny pająk
Snuje nić długą na mych nieprzyjaciół.
Dobrze, panowie, myśl to polityczna
Na czele silnej wyprawiać mnie armii;
W waszem zanadrzu głodny wąż ogrzany,
Zatrute zęby w sercach wam utopi.
Nie miałem armii, wyście mi ją dali;