Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stanie mu w pomoc nim sześć minie godzin.
Lucy.  Za późno! On już jeńcem jest lub zginął,
Bo uciec nie mógł, choćby uciec pragnął,
A Talbot, mogąc, nie chciałby uciekać.
Somerset.  Żegnaj, Talbocie, jeśliś stracił życie!
Lucy.  Świat chwałę jego, wy wstyd dziedziczycie.

(Wychodzą).
SCENA V.
Obóz angielski pod Bordeaux.
(Wchodzą: Talbot i Jan, syn jego).

Talbot.  Synu mój młody, jam cię tu przywołał,
Aby w wojennych ćwiczyć cię fortelach,
By w tobie imię Talbota odżyło,
Gdy wiek żywotne wyczerpawszy soki,
Członki me rzuci na boleści łoże.
Ale, okrutnych gwiazd złowrogim wpływem,
Na święto śmierci przybywasz, mój synu,
Nieuniknionej, niewątpliwej śmierci.
Dosiądź więc mego najszybszego konia,
A ja ci powiem, jak z rąk nieprzyjaciół
Śpieszną ucieczką możesz się ratować.
Nie trać więc czasu, Janie, drogi synu!
Jan.  Czym jest twym synem? czy me imię Talbot?
Ja mam uciekać? Jeżeli, mój ojcze,
Matkę mą kochasz, plamy tej nie rzucaj
Na honor dotąd jej niepokalany;
Nie rób bękarta, niewolnika ze mnie.
Nie krew Talbota w żyłach tego płynie,
Co śmie uciekać, kiedy Talbot ginie.
Talbot.  By śmierć mą pomścić, dziś synu uciekaj.
Jan.  Kto raz śmiał pierzchnąć, tego już nie czekaj.
Talbot.  Jeśli zostaniesz, obu śmierć nie minie.
Jan.  Więc ty się ratuj, a twój syn niech ginie.
Twe wielkie imię postrachem jest świata,
Mnie Anglia nie zna, niczem jej ma strata.