Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Za dom więzienie mam to obrzydliwe.
W dniu tym i Ryszard spadł z swej wysokości,
Swoje dziedzictwo, swe honory stracił,
Ale nakoniec, ten rozpaczy lekarz,
Śmierć dobroczynna, wyswobodzicielka,
Więzienia mego otwiera mi wrota.
Bodaj i jego skończyły się smutki!
Bodaj odzyskał wszystko co utracił!

(Wchodzi Ryszard Plantagenet).

1 Stróż.  Twój przywiązany zbliża się synowiec.
Mortimer.  Przyszedł mój drogi Ryszard Plantagenet?
Plantag.  Tak jest, mój stryju, przyszedł twój synowiec,
Ryszard, przed chwilą ciężko pokrzywdzony.
Mortimer.  Przyjdź w me objęcia, niechaj cię uścisnę,
Niechaj wyzionę ducha na twych piersiach.
Powiedz, gdy usta moje lic twych dotkną,
Bym ci ostatni dać mógł pocałunek.
Wielkiego szczepu Yorków gałązko,
Coś mi powiedział przed chwilą? że byłeś
Ciężko skrzywdzony?
Plantag.  Na mem wprzód ramieniu
Ciało twe oprzej, potem ci opowiem
Moje strapienie. Dziś w prawnej dyskusyi
Ostro się ze mną przemówił Somerset,
Pośród tysiąca wyrzeczonych obelg
I śmierć mojego ojca mi wyrzucał;
To oskarżenie zamknęło mi usta,
Wzbroniło obelg obelgą odpłacić.
A więc przez pamięć na mojego ojca,
Na pokrewieństwo nasze i na honor
Plantagenetów, opowiedz mi, stryju,
Z jakich powodów na pień swą dał głowę
Ojciec mój, hrabia Cambridge?
Mortimer.  Mój synowcze.
Tenże sam powód, który mnie tu wtrącił
W lat moich kwiecie, w tem czarnem więzieniu
Kazał usychać w troskach i boleści,
Przeklętą śmierci jego był przyczyną.