Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 2.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wielkiego męża, który swoją sławą
Cały świat jasnym napełnia rozblaskiem.
Ks. Burg.  Czy tak? To widzę, że się nasze wojny
Wkrótce w spokojne zmienią krotofile,
Gdy na spotkanie zapraszają damy.
Nie możesz, lordzie, grzeczną wzgardzić prośbą.
Talbot.  Ani też myślę. Czegoby wymową
Świat cały mężczyzn nie wymógł ode mnie,
Uprzejmość jednej każe mi niewiasty.
W mem też imieniu złóż jej naprzód dzięki,
Powiedz, że będę woli jej posłuszny.
Czy towarzyszyć chcecie mi panowie?
Bedford.  Nie, to jest więcej, niż zwyczaj pozwala.
Wszak powiadają, że gość nieproszony
Najmilszy wtedy, gdy się z nami żegna.
Talbot.  Skoro więc niema już na to ratunku,
Sam grzeczność damy tej na próbę stawię.
Mam ci powiedzieć słowo, kapitanie.

(Rozmawia z nim na stronie).

Pojmujesz?
Kapitan.  Całkiem, i co trzeba, zrobię. (Wychodzą).

SCENA III.
Auvergne. Dziedziniec zamku.
(Wchodzi: Hrabina i jej Odźwierny).

Hrabina.  Odźwierny, pomnij wykonać rozkazy,
A gdy wykonasz przyniesiesz mi klucze.
Odźwier.  Przyniosę, pani (wychodzi).
Hrabina.  Zrobiona zasadzka.
Jeżeli wszystko po mej pójdzie woli,
Tak sławną będę, jak przez śmierć Cyrusa
Była scytyjska królowa Thomyris.
Wielkie ma imię straszliwy ten rycerz,
I równie wielka czynów jego sława.
Świadectwo uszu okiem pragnę stwierdzić,
I dziwne wieści własnym sprawdzić sądem.