Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 12.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   192   —

Przez męża, który jest honoru pełny.
Słuchaj mej rady i spełnij ją, królu,
Szybko, jak słowa z mych ust wybiegają,
Inaczej oba zawołamy wkrótce:
Giniem! dobranoc!
Polix.  Mów dalej, Kamillo.
Kamillo.  On mi rozkazał dziś cię zamordować.
Polix.  Kto, on, Kamillo?
Kamillo.  Król.
Polix.  Król? a dlaczego?
Kamillo.  On myśli, raczej z pewnością przysięga,
Jakby był świadkiem, albo pomocnikiem
Twojej rozpusty, żeś się żony jego
Występnie dotknął.
Polix.  Jeślim go obraził,
Krew ma najlepsza na jad niech się zgęści,
Niech imię moje na zawsze zostanie
W parze z tym, który Najlepszego zdradził!
Niech sława moja, gdziekolwiek przybędę,
W najtępszych nozdrzach zbudzi obrzydzenie;
Niechaj świat cały mojego zbliżenia
Jak najstraszniejszej unika zarazy,
O której głoszą podania lub księgi!
Kamillo.  Gdybyś mu przysiągł, że się w zdaniu myli,
Na wszystkie gwiazdy na niebie świecące,
Na tych gwiazd wszystkich potęgi i wpływy,
Równiebyś łatwo zakazać mógł morzu
Księżyca słuchać, jak przysięgą twoją
Jego przywidzeń budowę obalić,
Która, na wierze jego fundowana,
Przetrwa z nią razem do końca żywota.
Polix.  Lecz jak wyrosła myśl ta w jego duszy?
Kamillo.  Nie wiem; lecz lepiej unikać, co wzrosło,
Niżeli pytać, jak się urodziło.
Jeśli więc ufasz mojej uczciwości,
Zamkniętej w skrzyni tej, którą wraz z sobą
W zakład zabierzesz, uciekaj tej nocy.
O wszystkiem służbę twoją zawiadomię,