Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   349   —

Książę.  Jego nazwisko?
Stróż.  Zowie się Barnardyn.
Książę.  Czemuś podobnie z Klaudyem nie postąpił.
Przywiedź go tutaj, niechaj go zobaczę.

(Wychodzi Stróż)

Eskalus.  Jakże mi smutno, że człowiek tak mądry
I tak uczony jak ty, o Angelo,
Tak mógł pobłądzić w swej krwi gorącości,
Potem tak mało miarkować się w sądzie!
Angelo.  Mnie równie smutno, żem ten sprawił smutek,
A w sercu mojem tkwi żal tak głęboki,
Że nie o łaskę, ale o śmierć błagam,
Bo tysiąc razy na śmierć zasłużyłem.

(Wchodzą: Stroi więzienia, Barnardyn, Klaudyo z zasłoniętą twarzą i Julia).

Książę.  Gdzie jest Barnardyn?
Stróż.  To on jest, mój książę.
Książę.  O tym człowieku mówił mi braciszek.
Harda, jak słyszę, w ciele twojem dusza,
Niczego za tym światem się nie lęka;
I wedle twojej żyłeś dotąd wiary.
Wyrok twój zapadł, ale ci przebaczam
Ziemskie twe grzechy, i tylko wymagam,
Żebyś korzystał z mego miłosierdzia
I lepsze sobie przygotował czasy.
Ty, mnichu, przyjdź mu radą twą na pomoc;
Tobie go zwierzam. — A to co za człowiek
Zakapturzony?
Stróż.  To inny jest więzień,
Któżegom także w dniu tym uratował,
W którym miał umrzeć Klaudyo, a do Klaudya
Tak jest podobny jak do kropli kropla.

(Odsłania Klaudya).

Książę  (do lzab.). Jeśli do brata twojego podobny,
Przez pamięć brata i jemu przebaczam.
Daj mi twą rękę, powiedz, żeś jest moją,
Jak on mym bratem. Ale później o tem.
Angelo czuje, że jest ocalony,