Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   321   —

Pajac.  Malarstwo, słyszałem, jest sztuką; a że panienki, uczestniczki mojego rzemiosła, na malarstwie się znają mogę śmiało utrzymywać, że moje rzemiosło jest sztuką, ale jaka może być sztuka w wieszaniu, tego, choćbym miał wisieć, pojąć nie jestem w stanie.
Abhorson.  Powtarzam, że to jest sztuka.
Pajac.  Jak tego dowiedziesz?
Abhorson.  Każdego uczciwego człowieka suknia przystaje złodziejowi —
Pajac.  Bo jeśli za ciasna dla złodzieja, uczciwemu człowiekowi zdaje się dość przestronna, a jeśli za przestronna dla złodzieja, złodziejowi zdaje się dosyć ciasna, tak więc każdego uczciwego człowieka suknia przystaje złodziejowi. (Wchodzi Stróż).
Stróż.  Czyście się ugodzili?
Pajac.  Przyjmuję u niego służbę, bo widzę, że rzemiosło oprawcy pokutniejsze od rzemiosła rajfura: oprawca prosi częściej o przebaczenie.
Stróż.  Miej więc na pogotowiu pień i topór jutro o czwartej godzinie.
Abhorson.  Chodź ze mną, rajfurze, dam ci naukę mej sztuki, chodź ze mną.
Pajac.  Znajdziesz we mnie gorliwego ucznia, panie, i mam nadzieję, że jeśli zapotrzebujesz mnie kiedy na własną usługę, nie powstydzisz się mojej roboty, bo twoja dla mnie dobroć zasługuje na wzajemność.
Stróż.  Przyślej mi tu Barnardyna i Klaudya.

(Wychodzą: Pajac i Abhorson).

Żal mi jednego, drugi zbrodniarz z katem
Bez łez mych pójdzie, choćby mym był bratem.

(Wchodzi Klaudyo).

Widzisz? To rozkaz twojej egzekucyi.
Jest teraz północ, a o ósmej rano
Posłać cię muszę w grono nieśmiertelnych.
Gdzie jest Barnardyn?
Klaudyo.  Tak usnął głęboko,
I tak spokojnie jak znużony pielgrzym.
Nie chce się zbudzić.