Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   274   —

Huczne zebrania, gdzie szalona młodzież
Z dziecinną pychą marnowała skarby.
Mąż niezachwiany, surowy i czysty,
Angelo, w Wiedniu władzę moją dzierży;
On i lud cały są dziś przekonani,
Że wyruszyłem tajemnie do Polski,
Bo sam, z umysłu, wieść tę rozpuściłem.
Chcesz teraz wiedzieć, dla jakich powodów?
Mnich.  Chętnie, mój książę.
Książę.  Są u nas ustawy,
Są u nas prawa ostre i surowe
(Brykliwym koniom potrzebne wędzidło),
Których czternaście lat nie rozbudziłem,
Jak lew w jaskini starością przykuty,
Co przestał szukać pastwy pośród kniei.
Lecz kiedy ojciec, w zbytku pobłażania,
Związane rózgi przed dziećmi postawi,
Raczej na groźbę, niż na ich użycie,
Wnet rózga budzi szyderstwo nie postrach;
Tak prawa nasze nie zastosowane,
Są jak umarłe; zuchwała swawola
Bezkarnie ciągnie za nos sprawiedliwość,
Dziecko swą mamkę bije, przyzwoitość
Znikła do szczętu.
Mnich.  W twojej było mocy
Sprawiedliwości rozwiązać znów pęta.
Kara z twej ręki większyby wśród ludzi
Zrobiła postrach.
Książę.  Lękam się, zbyt wielki.
Z mej winy lud się na swawolę puścił,
Tyranią teraz z mej byłoby strony,
Karać za grzechy, które wywołałem,
Bo kto nie karze winy przy spełnieniu,
Ten upoważnia do spełnienia winy.
Dlategom władzę Angelowi zwierzył;
Pod moją tarczą śmiało może karcić,
A mnie od ciężkich zasłonić wyrzutów.
By jego rządom przypatrzeć się bliżej,