Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   249   —

Posiadam własnoręczny twój list, który mnie skłonił do wszystkiego, co zrobiłem, a nie wątpię, że listem tym mojej dobrej sprawy dowiodę, a ciebie, pani, zawstydzę. Myśl o mnie, jak ci się podoba. Zapominam trochę o mojej powinności, a mówię jedynie o mojej krzywdzie. Szalenie traktowany Malwolio“.
Oliwia.  Czy on to pisał?
Pajac.  Tak jest, pani.
Książę.  To wcale nie trąci szaleństwem.
Oliwia  (do Fabiana). Puść go na wolność i przyprowadź tutaj.

(Wychodzi Fabian).

Jeślibyś raczył, książę, po namyśle,
Nie żonę we mnie, ale siostrę widzieć,
To dzieńby jeden dwa uświęcił związki,
W moim tu domu, własnym moim kosztem.
Książę.  Pani, przyjmuję chętnie twą ofiarę.
(Do Wioli) Twój pan, Wiolo, wolność ci powraca,
A za usługi, które mu oddałaś,
Z twą płcią tak sprzeczne, twego wychowania,
I delikatnych uczuć twych niegodne,
Gdy mnie tak długo nazywałaś panem,
Przyjmij mą rękę i odtąd, na zawsze,
Bądź panią pana.
Oliwia.  I siostrą bądź moją.

(Wchodzą: Fabian i Malwolio).

Książę.  Czy to jest waryat?
Oliwia.  Tak jest, to on, książę.
Co ci, Malwolio?
Malwolio.  Pani, wyrządziłaś
Ciężką mi krzywdę.
Oliwia.  Krzywdę? Ja, Malwolio?
Malwolio.  Tak jest, ty, pani; racz list ten odczytać;
Czyli chcesz przeczyć, że to twoja ręka,
Twój styl, twój pomysł i twoja pieczątka?
Nie, nie, nie możesz przeczyć temu, pani,
Gdy tak jest, powiedz, a powiedz sumiennie,
Czemu tak jasne dałaś mi zachęty,
Podwiązki na krzyż kazałaś mi wiązać,