Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   208   —

Sir Tob.  A czy cię za to Tobiasz w papę nie gruchotnie?
Malwolio.  I mówię: „kuzynie Tobiaszu, fortuna zrobiła mnie mężem twojej synowicy, nie bierz mi przeto za złe mojej otwartości, ale“ —
Sir Tob.  Co? co?
Malwolio.  „Ale musisz się poprawić z twojego nałogu pijaństwa“.
Sir Tob.  A psie parszywy!
Fabian.  Cierpliwość! lub sami porwiemy nasze sidła.
Malwolio.  „Prócz tego, tracisz skarb twojego czasu z głupowatym szlachcicem“ —
Sir Andrz.  To ja, zaręczam!
Malwolio.  „Niejakim panem Jędrzejem“.
Sir Andrz.  Wiedziałem, że o mnie myślał; nie on jeden nazywa mnie głupowatym szlachcicem.
Malwolio.  A to co takiego? (Podnosi list).
Fabian.  Teraz bekas blizko samołówki.
Sir Tob.  Cicho! O, gdyby duch radości natchnął go chętką głośnego czytania!
Malwolio.  Na moje życie, to ręka mojej pani. Ani wątpliwości; to jej C, jej U i jej T; wielkie P właśnie ona tak pisze. Ani kwestyi, to jej ręka.
Sir Andrz.  Jej C i jej U i jej T, dlaczego?
Malwolio  (czyta). „Nieznanemu kochankowi list ten i dobre życzenia“. — To styl jej. Pozwól, panie, laku. Pozwoli! Na pieczątce Lukrecya, którą zwykle listy swoje pieczętuje. Do kogo list ten może być adresowany?
Sir Andrz.  Ugrzązł z duszą i ciałem.

Malwolio  (czyta).Kocham, Bóg wie;
Lecz drogi gdzie?
Języku, stój!
To sekret mój.

„To sekret mój“. — Co dalej? Zmiana wiersza. — „To sekret mój!“ a gdyby to był Malwolio?
Sir Tob.  Powieś się wprzódy, borsuku!

Malwolio  (czyta). Tam ubóstwiam, gdzie mogę wydawać rozkazy,
Lecz milczenie, jak sztylet Lukrecyi bez skazy,
Krew mą pije w mem sercu utopione skrycie:
M, O, A, J, to gwiazda moja, moje życie.