Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   197   —

Pajac.  Co tam nowego, serduszka? Czy nie widzieliście jeszcze obrazu: Trzech nas teraz?[1].
Sir Tob.  Witaj osiełku! — A teraz zaśpiewaj nam jaką piosneczkę.
Sir Andrz.  Na uczciwość, błazen ten doskonałe ma gardziołko. Wolałbym raczej jego mieć łydki i jego wdzięczny głosek, niż czterdzieści złotych w kieszeni. Daję słowo, że ostatniej nocy przednią miałeś wenę błazeństwa, kiedy nam opowiadałeś o Pigrogromitusie, o Wapianach, jak przebywali równonocną linię Kwibusu. Doskonała to była historya, na honor, posłałem ci też półzłotka dla twojej kochanki; czyje odebrałeś?
Pajac.  Wścibiłem pańską gratyfikacyę do kieszeni, bo nos Malwolia to nie biczysko; moja pani białą ma rękę, a Mirmidony to nie szynkwasy.
Sir Andrz.  Wybornie! wybornie! najlepsze błazeństwo na końcu. A teraz zaśpiewaj nam jaką piosneczkę.
Sir Tob.  Dalej, masz półzłotka, śpiewaj tylko!
Sir Andrz.  Z mojej strony dodaję trojaka; gdy jeden rycerz daje —
Pajac.  Czy chcecie pieśń miłosną, czy wolicie pieśń moralną?
Sir Tob.  Miłosną, miłosną!
Sir Andrz.  Miłosną, ani kwestyi. A mnie co po moralności?

Pajac  (śpiewa). Czemu uciekasz, kochanko droga?
To twój kochanek; stój, stój, przez Boga!
Z sercem i pieśnią on leci.
Wszak tam podróży miłosnej szranki,
Gdzie swej kochanek dobiegł kochanki,
To wiedzą starce i dzieci.
Sir Andrz.  Przewybornie! na honor.
Sir Tob.  Dobrze, bardzo dobrze!
Pajac  (śpiewa). Miłość, o droga, jutra nie czeka,
Bo śmiech i radość dzisiaj ucieka,
Kto wie, co jutro urodzi.

  1. Za czasów Elżbiety niejedna gospoda miała za szyld dwa osły, a na dole napis: »Jest nas trzech teraz«. Biedny podróżny, który na swoje nieszczęście chciał się przyjrzeć obrazowi, dawał gościom przedmiot »rozmowy na chwilę, śmiechu na miesiąc, a dobry żart na zawsze«. C. Knight.