Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 11.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   149   —

Leonato.  Ty mnie pokrzywdziłeś,
Ty, obłudniku, ty mnie pokrzywdziłeś.
Daremnie kładziesz rękę na rękojeść, —
Nie ja się zlęknę.
Klaudyo.  Niech mi uschnie ręka,
Gdybym w twym wieku tak cię zechciał straszyć.
Wierzaj, o mieczu nie myślała ręka.
Leonato.  Hola! skończ twoje szyderstwa i żarty.
Nie jestem jeszcze starym niedołęgą,
Co się zasłania wieku swego tarczą,
Junaczy z tego, co w młodości robił,
Coby dziś zrobił, gdyby nie był stary.
Słuchaj mnie, hrabio, słuchaj, na twą głowę;
Tak mnie, me dziecię niewinne skrzywdziłeś,
Że wieku muszę powagę odrzucić,
I siwogłowy, latami stargany
W szranki cię wołam, na próbę oręża.
Kłamstwem niewinną spostwarzyłeś córkę,
Jak miecz twa potwarz serce jej przeszyła,
Śpi teraz w grobie przodków swych złożona,
W którym nie spała nigdy, nigdy hańba,
Prócz hańby, którą wniosła tam twa podłość!
Klaudyo.  Ma podłość?
Leonato.  Twoja, tak jest, podłość twoja.
Don Pedro.  Mylisz się, starcze.
Leonato.  Ja tę prawdę stwierdzę
Na sercu jego, byle w szranki stanął,
Pomimo jego ćwiczonej szermierki,
Kwiatu młodości i wiosny sił męskich.
Klaudyo.  Mierzyć się z tobą nie chcę i nie pragnę.
Leonato.  Nie, nie potrafisz słowem mnie odprawić.
Słuchaj, dzieciuchu! zabiłeś mi córkę,
Gdy mnie zabijesz, to zabijesz męża.
Antonio.  Dwóch nas zabije, dwóch zabije mężów;
Lecz nie, niech wprzódy jednego zabije;
Niech wprzódy dzieciuch ze mną się obliczy.
Dalej, dzieciuchu, idź ze mną, zobaczym!
Rózgą wychłostam mądrą twą szermierkę,