Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   27   —

Ty zrób to samo, a nie znajdziem w drodze
Żadnej napaści.
Rozalinda.  Czy nie lepiej będzie,
Gdy wzrostem zwykły wzrost kobiet przewyższam,
Żebym na siebie ubiór wdziała męski?
Oszczep w prawicy, kordelas przy boku,
Choć trwoga w sercu kryje się niewieściem,
Przywdzieję wszystkie junaka znamiona,
Jak tchórz niejeden przed tłumu oczyma
Osłania trwogę męskości pozorem.
Celia.  Gdy będziesz mężem, jak mam cię nazywać?
Rozalinda.  Nie chcę być gorszą od giermka Jowisza,
I odtąd, proszę, zwij mnie Ganimedem.
A twoje imię?
Celia.  Z losem moim zgodne:
Nie jestem Celią ale Alieną.
Rozalinda.  Co mówisz, siostro, gdybyśmy w ucieczce
Zabrały z sobą książęcego błazna?
On byłby dla nas pociechą wśród drogi.
Celia.  On chętnie za mną w świat pójdzie daleki,
To rzecz jest moja. Więc śpieszmy się teraz,
Zbierzmy klejnoty i bogactwa nasze,
I czas obmyślmy i najlepsze środki,
Jak zmylić pogoń za nami wysłaną.
Teraz nie w smutku idźmy lecz radości,
Nie na wygnanie ale do wolności. (Wychodzą).


AKT DRUGI.
SCENA I.
Las Ardeński.
(Książę wygnany, Amiens i Panowie w ubiorze strzeleckim).

Książę.  Powiedzcie teraz, bracia na wygnaniu,
Czy przywyknieniem życie nasze nie jest