Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 10.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   272   —

Że obcych krajów za młodu nie zwiedzał.
Antonio.  Nie trudno będzie skłonić mnie do sprawy,
Nad którą głowę od miesiąca łamię.
I jam rozważył, jak swój czas marnuje,
Jak nigdy mężem nie zostanie biegłym,
Jeśli się między ludźmi nie obetrze.
Człek doświadczenia praktyką się uczy,
A doskonali szybkim czasu biegiem.
Gdzieżbyś mi radził syna mego wysłać?
Pantino.  Przypuszczam panie, że ci jest wiadomo,
Jak dawny jego towarzysz, Walentyn,
Znalazł przyjęcie na cesarskim dworze.
Antonio.  Wiem.
Pantino.  Więchym radził tam wyprawić syna.
Tam na turniejach gonić się nauczy,
W pożyciu z szlachtą język swój ukształci,
A znajdzie wszystkie pod ręką ćwiczenia
Przystojne jego rodu młodzieńcowi.
Antonio.  Jak mi się zdaje, dobra twoja rada,
I by ci dowieść, że mi jest po myśli,
Nie tracąc jednej nawet chwili czasu,
Na dwór cesarski syna mego wyślę.
Pantino.  Właśnie też jutro, panie, don Alfonso
W dostojnych panów zacnem towarzystwie
Wyrusza, aby cesarza pozdrowić,
A razem służby swoje mu polecić.
Antonio.  Syn mój pojedzie w dobrem towarzystwie. —
W porę przybywa. Pomówię z nim o tem.

(Wchodzi Proteusz).

Proteusz.  O słodkie pismo! o słodka miłości!
To jest jej ręka, to serca jej tłómacz,
To jej przysięga, honoru jej zakład.
Bodaj ojcowie miłość tę stwierdzili,
I szczęście nasze przypieczętowali
Swem zezwoleniem! O niebieska Julio!
Antonio.  Cóż to za pismo czytasz tak uważnie?
Proteusz.  To kilka liter, łaskawy mój ojcze,