Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
264
ROMEO I JULIA.
JULIA.

Chcę abyś odszedł, brzask już się świéci;
Jednak nie daléj jak ptak na nici;
Dziecko od ręki puszcza go trocha,
Jak niewolnika w pętach biédnego;
Znów nitką ciągnie, tyle go kocha,
Że mu zazdrości jego swobody.

ROMEO.

Byłbym twój ptaszek, droga istoto!

JULIA.

Tegobym chciała, słodki aniele!
Leczbym zabiła ciebie pieszczotą.
Dobranoc tobie, drogi kochanku!
Słodki do tyła smutek w rozdziele,
Żebym mówiła wciąż bez ustanku
Słodkie dobranoc aż do poranku. (odchodzi.)

ROMEO.

Sen na twe oczy, pokój na łono! —
Oby mię w pokój i sen zmieniono!
Spocząłbym u niéj w słodkiéj pociesze. —
Do duchownego ojca pospieszę,
Traf błogi powiem, wezwę pomocy, (wychodzi.)


SCENA TRZECIA.
(Cela Brata Wawrzyńca).
Wchodzi BRAT WAWRZYNIEC z koszykiem.
WAWRZYNIEC.

Już się uśmiécha świt szaro-oki
Do nasępionéj nocy grobowéj,