Strona:Dzieła Williama Shakspeare I tłum. Hołowiński.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
245
AKT PIERWSZY.
DRUGI SŁUGA.

Szkaradna rzecz! kiedy cały porządek zależy od dwóch rąk nieumytych.

PIERWSZY SŁUGA.

Wynoś krzesła, zbiéraj szkło, miej oko na srébro: — mój dobry, schowaj mi kawałek marcypanu: poproś odźwiernego, jak mię kochasz, niech wpuści Zuzię Grindstone i Leosię. — Antoni! Potpan!

DRUGI SŁUGA.

Dobrze, chłopcze; jestem gotów.

PIERWSZY SŁUGA.

Tam w sali wielkiéj wyglądają, wołają, pytają i szukają ciebie.

DRUGI SŁUGA.

Nie możemy byc tu i tam. — Wesoło chłopcy; bądźcie zuchami teraz: kto najdłużej pożyje wszystko zabierze.

(usuwają się w głąb.)
(Wchodzi KAPULET ze wszystkiémi gośćmi i maskami.)
PIERWSZY KAPULET.

Mile witajcie, moi panowie!
Panie, u których nie są nagniotki
Z wami potańczą: — a co me panie!
Któraź do tańcu teraz nie stanie?
Ta ma nagniotki która się pieści,
Przysiądź gotowym; co, zaskoczyłem?
Mile witajcie, moi panowie!
Były dnie, w których maskę nosiłem;
W uchom piękności szeptał powiesci,
Któreby mogły jej się podobać; —
Przeszły, ach przeszły, przeszły te chwile:
Moi panowie witajcie mile! —