Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
60
KRÓL JAN.

A on w niezgrabnych rymach im opiewał:
Że niezadługo, w dzień Wniebowstąpienia,
W samo południe, złożyć masz koronę.
Król Jan. Podły bajarzu! skąd ci się to wzięło?
Piotr. Bo wiem, co będzie; bo tak będzie, królu!
Król Jan. Hubercie! weź go do więzienia. Tegoż
Dnia, w którym mówi, że koronę złożę,
W samo południe każ mi go powiesić.
Oddaj go straży; sam powracaj do mnie;
Możesz mi wkrótce być potrzebnym. — Miły,
Miły synowcze! wiesz-że, z zagranicy
Jakie nowiny? i kto do nas przybył?
Bękart. Francuzi królu! — wszystkie gęby pełne
Tych wiadomości. Spotkałem prócz tego
Lorda Bigota, Lorda Salisbury
(Oczy ich płoną jak żelazo w ogniu)
I wielu innych. Poszli szukać grobu
Artura, który, mówią, m iał tej nocy
Z twego rozkazu być zabitym.
Król Jan. Drogi
Synowcze! zmiłuj się, pospieszaj do nich.
Mam jeszcze sposób zyskać ich przychylność,
Tylko ich sprowadź.
Bękart. Pójdę ich poszukam.
Król Jan. Ale spiesz; niechaj noga nogę goni.
Obym mógł nie mieć nieprzyjaciół w domu,
Gdy wróg zewnętrzny straszy moje miasta
Groźnym przyborem gwałtu i najazdu.
Bądź-że Merkurym, do nóg skrzydła przypraw,
I, jak myśl, powróć szybko od nich do mnie.
Bękart. Duch czasu niechaj uczy mnie pospiechu.

(Wychodzi).

Król Jan. Mówisz, jak mężny i szlachetny rycerz.
Idź za nim — może będzie potrzebował
Posła od Parów do mnie. Ty nim będziesz.
Posłaniec. Z całego serca.

(Wychodzi).

Król Jan. Matka moja w grobie!

(Hubert wraca).