Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
51
AKT CZWARTY. SCENA PIERWSZA.



AKT CZWARTY.

SCENA PIERWSZA
Nortampton. Pokój w zamku.
Wchodzi HUBERT z DWOMA SŁUGAMI.

Hubert. Rozpalcie, to żelazo i tam stańcie
Za tem obiciem. Skoro tupnę nogą,
Natychmiast razem wypadniecie oba
I przywiążecie chłopca, który będzie
Ze mną, do tego krzesła. Bądźcie baczni.
Pierwszy sługa. Za ten czyn ty sam będziesz nam poręką?
Hubert. Głupi twój skrupuł. Nie bój się, a słuchaj.

(Słudzy wychodzą).

Wyjdź tu, chłopczyku! pragnę z tobą mówić.

(Artur wchodzi).

Artur. Dobry-dzień ci, Hubercie!
Hubert. O! dobry-dzień,
Mój mały książę!
Artur. Chociaż mały książę,
Mam jednak więcej prawa, niżby trzeba,
Być więcej niźli księciem — Smutnyś?
Hubert. Tak jest.
Byłem weselszym.
Artur. Biada mi! Ja myślę,
Że prócz mnie, smutnym nikt być nie powinien.
Jednak pamiętam, kiedym był we Francyi,
Młodzi panowie byli, jak noc, smutni
Z pustoty tylko. — Jakem chrześcijanin,
Gdybym w więzieniu nie był, a pasł owce,
Cały dzień Boży byłbym tak wesołym!
Nawet tu byłbym wesół, tylko, widzisz,
Lękam się, że mój stryj coś złego myśli.