Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
284
KRÓL HENRYK IV. CZĘŚĆ DRUGA.

Mówcież otwarcie — a naprzód was proszę
Lordzie marszałku — co tuszyć możemy?
Mowbray. Ze jąć się broni wypada i trzeba,
Na to się zgadzam, lecz radbym dokładniej.
Wiedział: jak możem z naszemi siłami
Choć z jakiem kolwiek powodzeniem stawić
Czoło królowi?
Hastings. Podług przeglądu, liczym do dwudziestu
Pięciu tysięcy dobornych żołnierzy.
Prócz tego mamy w gotowym odwodzie
Potężną pomoc hrabi Nortumberland,
Któremu rozpacz i zemsta zostały.
Bardolf. Więc, lordzie Hastings, w tem tylko pytanie:
Czy te dwadzieścia pięć tysięcy wojska
Wystarczyć mogą, bez Nortumberlanda,
Do walki z królem?
Hastings. Z Nortumberlandem aż nadto wystarczą.
Bardolf. Tak, z nim zapewno. Lecz jeśli bez niego,
Nie dość silnymi sami się czujemy,
To moje zdanie, nie wychodzić w pole
Nim on nadciągnie. Bo przed taką krwawą
I walną bitwą, domysły, nadzieje
I przypuszczenia niepewnych posiłków,
W żadną rachubę wchodzić nie powinny.
Arcybiskup. Zupełna prawda. Właśnie w tym przypadku
Młody nasz Hotspur bił się pod Szrewsbury.
Bardolf. Tak jest, milordzie. Wsparty na nadziei,
Żyjąc powietrzem obietnic i licząc
Na wielką pomoc, która przecież w skutku
Nie dorównała najmniejszej rachubie,
Stworzył on sobie marzoną potęgę
Jak obłąkany i zmrużywszy oczy
Rzucił się z wojskiem na pewną zagładę.
Hastings. Lecz mi sie zdaje, że wódz nie wykracza
Kładąc nadzieje, prawdopodobieństwa,
Na szalę wojny?
Bardolf. Wykracza w wojnie takiej, jak jest nasza.
Losy powstania przyspiesza nadzieja,