Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. III.djvu/15

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.
    7
    AKT PIERWSZY. SCENA PIERWSZA.

    Opactwa nasze, dobra moja matko,
    Zapłacą wszystkie koszta tej wyprawy.

    (Powraca szeryf, z nim Robert Fokonbrydż i Filip, jego brat, zwany bękartem).

    Kto wy jesteście?
    Bękart. Ja wierny poddany
    Waszej królewskiej Mości, szlachcic rodem
    Z Nortampton, przytem starszy syn, jak myślę,
    Roberta Fokonbrydż, rycerza tego,
    Który był niegdyś Lwiego-Serca ręką,
    Dającą honor, w polu pasowany.
    Król Jan. A ty kto jesteś?
    Robert. Syn i dziedzic tegoż.
    Król Jan. Jakże? on starszy, a ty jesteś dziedzic?
    Nie z jednej zatem matki pochodzicie?
    Bękart. Z jednej, potężny królu! to wiadomo;
    Z jednego także ojca, jak rozumiem,
    Chociaż o pewne prawdy tej dowody
    Racz spytać, królu, nieba i mej matki.
    Ja wątpię, jak i każde dziecię może.
    Eleonora. Precz, grubianinie, który sromisz matkę
    I ranisz cześć jej tem powątpiewaniem.
    Bękart. Nie ja, o pani! ja powodów nie mam.
    To skarga brata mego, a nie moja,
    Którą jeżeli wesprze dowodami,
    Urwie mi z pięćset funtów na rok. Niech więc
    Bóg strzeże matki mojej cześć i razem
    Moje dochody.
    Król Jan. Dobry, śmiały chłopak!
    Jakże on, będąc młodszym, może sobie
    Rościć pretensye do dziedzictwa twego?
    Bękart. Jak? tego nie wiem, chyba że zagarnąć
    Chce mój majątek. Nieraz mię nazywał
    Bękartem. Czylim ja poczęty prawnie,
    Czyli nie, zwalam to na głowę matki.
    Żem zaś poczęty należycie, (dzięki
    Tym kościom, które dla mnie się trudziły),
    W tem, racz, mój królu, sam być sędzią, nasze
    Twarze zrównawszy. Jeśli nas obydwóch
    Spłodził Sir Robert i był ojcem naszym,
    I jeśli syn ten całkiem doń podobny,