Strona:Dzieła Wiliama Szekspira T. II.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
268
ANTONIUSZ I KLEOPATRA.

Menas. Do kielicha. —
Hej! — kotły, trąby, fletnie, cóż u licha! —
Niech Neptun słyszy, jak cenimy wielce
Tak wielkich ludzi: trąbcież wy, wisielce!

(Zatrąbka).

Enobarbus. Hej, hola! — Za Cezarem, w górę czapka!
Menas. Chodź, kapitanie! jest na spodzie kapka.

(Wychodzą).



AKT TRZECI.

SCENA PIERWSZA.
Pobojowisko, w Syryi.
WENTYDYUSZ wchodzi w zwycięskim orszaku; SYLIUSZ, Rzymianie, rotmistrze i żołnierze w żałobnym pochodzie za zwłokami PAKORUSA.

Wentydyusz. Uległaś, Partyo, mimo strzał zjadliwych,
Wszechwładzy rzymskiej; zgon Krassusa Marka
O pomstę wołał. — Syn twój, Orodesie,
Pakorus mężny, wśród zwycięskich szyków,
Żałobną cześć odbierze.
Syliusz. Wentydyuszu,
Nim ze krwi Partów twoja broń ostygnie,
Puść się za nimi; tropiąc ich przez Medyę,
Mezopotamię, zapędź aż w bezludne
Północne stepy; tak nasz wódz Antoniusz
Na tryumfalny rydwan się podniesie,
I laurem skroń uwieńczy.
Wentydyusz. O Syliuszu!
Jam swoje skończył; wódz podrzędny musi
Na mniejszym czynie przestać; bo pamiętaj,
Że lepiej nic nie zrobić, niż zbyt głośne
Pozyskać imię, gdy nasz pan w namiocie.