Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.
DRUGA MOWA
PRZECIW WERRESOWI.

CZĘŚĆ PIERWSZA
O KWESTURZE, LEGACYI I PRETURZE W RZYMIE.

I. Żadnemu z was, sędziowie, zdaje mi się, nie jest tajno, iż w tych dniach powszechnie mówiono, i takie było mniemanie ludu Rzymskiego, że K. Werres na to drugie oskarżenie nie odpowie i w sądzie nie stanie. Ta pogłoska nie dla tego tylko się rozeszła, że on z pewnością postanowił i umyślił nie stanąć, ale i dla tego iż nikt nie myślał aby kto przekonany tylu świadkami o tyle niegodziwych przestępstw, był tak śmiały, tak szalony, tak bezczelny, iżby w oczy sędziom spojrzeć i twarz swoje ludowi Rzymskiemu okazać śmiał. Ale Werres jest taki, jakim zawsze był: pochopny do ośmielenia się na wszystko, gotów do słuchania wszystkiego. Jest obecny, od-powiada, broni się. Pozostawał mu jedyny ratunek po oczywistem przekonaniu o najszkaradniejsze przestępstwa: gdyby milczał i nie stanął, zdawałoby się że przy całej swej nieuczciwości uczciwym wywinął się sposobem. Ale i tego sobie nie zostawił: rad temu jestem, sędziowie, i cieszę się że ja trudów moich, wy cnoty waszej odniesiecie zapłatę. Bo gdyby, jak był postanowił, nie stanął, mniej może niż mi potrzeba wiedzianoby ile pracy podjąłem w przygotowaniu i udowodnieniu tego oskarżenia: wasza także chwała, sę-