Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 1 Mowy.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla czegóż wątłą ich nadzieję ocalenia reszty majątków, jaką w surowości prawa i sądu pokładają, gwałtem im chcesz wydrzeć? dla czego się wtrącasz pomimo woli tych, dla których prawo wyraźną obmyśliło opiekę? dla czego chcesz koniecznie wyzuć z cełego mienia tych, w których prowincyi nie najlepiej im się zasłużyłeś? dla czego odejmujesz im moc nie tylko dochodzenia swego prawa, ale nawet opłakiwania swojej niedoli? Jak zostaniesz oskarżycielem, czy myślisz że którykolwiek z nich stanie, kiedy wiesz że oni nie o to się starają żeby kogo przez ciebie, lecz żeby ciebie przez kogo ukarać?

VII. Ale może to tylko jedno pewno, że mnie najwięcej Sycylianie pragną; drugie zaś, kogo K. Werres najmniej sobie oskarżycielem życzy, może jeszcze w wątpliwości pozostaje. Kto kiedy tak otwarcie o dostąpienie urzędu się starał, tak zapalczywie o swe życie walczył, jak on i jego przyjaciele o to, żeby to oskarżenie nie było na mnie zdane? Wiele jest przymiotów, które Werres we mnie upatruje, a wie że ty, Kw. Cecyliuszu, ich nie posiadasz, które jakie w każdym z nas są, wkrótce potem nadmienię. Teraz to tylko powiem, na co się ze mną w duchu zgodzić musisz: że niemasz nic we mnie czemby gardził, nic w tobie czegoby się obawiał. Dla tego on wielki obrońca i przyjaciel jego, Hortensiusz, za tobą przeciwko mnie głosuje, bez żadnej ogródki żąda od sędziów, aby ci przedemną dali pierwszeństwo, i powiada że się o to uczciwie, bez żadnej nienawiści lub chęci szkodzenia stara. «Bo nie tego, mówi, żądam, co przy staranniejszem usiłowaniu zwykłem dopinać, żeby obwiniony był za niewinnego uznany, nie, tego nie żądam; tego tylko żądam, żeby nie przez tego, ale przez owego był oskarżony. Zgódź się, pozwól mi na to, co łatwe, uczciwe, coć nie zaszkodzi; na co gdy zezwolisz, i na to się także zgodzisz bez żadnego z swej strony niebezpieczeństwa, bez żadnej ujmy swej sławy, żeby ten za którym się wstawiam, był za niewinnego uznany.» Żeby zaś nieco strachu przymieszało się do łaski, tenże dodaje, że zasiadają w sądzie pewne osoby, którym tabliczki do wotowania podług jego życzenia mają być rozdane, że to bardzo łatwo, bo nie pojedyńczo wotują, ale wszyscy razem swe tabliczki składają, że jest każdemu dana tabliczka napuszczona urzędowym, a nie owym podejrzanym i osławionym woskiem[1].

  1. Sędziowie glosowali za pomocą rozdanych sobie, woskiem napuszczo-