Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jacielsku załatwię. Pan wiedziałeś do kogo się zwrócić. Szczęściarz pan jesteś!
Murek siedział i posępnie patrzył na ich zadowolone uśmiechy.
— I cóż wy z nią zrobicie w tej Argentynie? — zapytał wreszcie.
— Za mniszkę jej nie zrobimy — wybuchnął śmiechem Heniek.
— Bez żartów! — skrzywił się Murek.
— Nikt nie żartuje — łagodząco wtrącił się Sztyfel. — To pan chyba żartuje, bo czyż pan nie wie, poco wywozi się towar?... Tam w Argentynie społeczeństwo jest bardzo moralne. Tamtejszym kobietom nie wolno wieczorem z domu wychodzić. Mężczyźni tamtejsi nie dopuściliby do takiej hańby. Ale oni sami wychodzą. I lubią gdzieś wstąpić, by się zabawić swobodnie. To im potrzeba dużo obcych kobiet, żeby nie obrażać surowych obyczajów. Dlatego nasz interes tam kwitnie. A i dziewczętom powodzi się nieźle. Żyją w wygodzie, niczego im nie brak. A już ta — wskazał na fotografję, — jeżeli tańczy i śpiewa, jeżeli zna obce języki, to napewno narzekać nie będzie. Tyle, że jej nie puszczą.
— Ba, a jeżeli uda się jej uciec i zawiadomić miejscową policję?
— To policja odprowadzi ją spowrotem.
— Dlaczego?
— Bo każda dziewczyna tyle jest winna pieniędzy za mieszkanie i utrzymanie, że nigdy się nie wykupi z zakładu. Są zresztą i inne sposoby, bardzo wiele sposobów...
— No, dobrze — zdecydował się Murek. — Kiedy to można będzie przeprowadzić? Zależy mi na pośpiechu.
Trzej wspólnicy zaczęli szwargotać i wkońcu oświadczyli, że nie wcześniej niż za miesiąc. Po dłuższych pertraktacjach ustalono ścisłą datę, ułożono szczegółowy plan dzia-