Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już musimy pożegnać się. Mój tramwaj. Niech pan koniecznie wstąpi do mnie, gdy pan będzie znowu w Warszawie.
— Poco? — chciał odpowiedzieć niegrzecznie, lecz spotkał jej smutny wzrok i bąknął tylko, że nie prędko uda mu się wpaść do Warszawy.
I naprawdę obiecywał sobie unikanie zarówno Miki, jak i całego jej towarzystwa.
— Niepotrzebnie człowiek rozkleja się i wytrąca się z równowagi — myślał wracając do domu.
A właśnie teraz bardziej, niż kiedykolwiek musiał trzymać się w cuglach. W kieszeni miał list z Paryża od Tunki. Pisała krótko, oznajmiając, że swój powrót odkłada do dnia, w którym otrzyma odeń wiadomość, iż postawiony przez nią warunek został dopełniony. List adresowany był na Jasną i skóra ścierpła na Murku na myśl, że Arletka mogła przecież otworzyć kopertę. Na szczęście nie przeczuła widocznie, co list zawiera.
Tem niemniej przynagliło to Murka. Należało działać. Uświadomiwszy sobie ostatecznie, że nie zdobędzie się na zabójstwo, zaczął gorączkowo szukać sposobu. Pozostawały tylko dwa wyjścia: albo prosić ją o rozstanie, albo rozstanie przeprowadzić podstępem. Pierwsze, niestety, było zupełnie nierealne. Drugie bardzo trudne. Najprościej byłoby namówić ją do wyjazdu zagranicę, gdzieś daleko, naprzykład do Ameryki. Pojechać z nią razem i zgubić po drodze. Jeżeli zostawiłby ją bez pieniędzy, nie wcześniej mogłaby wrócić, niż je zdobędzie. Cóż jednak z tego, skoro wróciłaby niewątpliwie.
Zatem należało znaleźć sposób uniemożliwienia jej powrotu.
Tu znowu zjawiły się różne pomysły. Gdyby naprzykład tamtejsza policja otrzymała doniesienie... I w jej bagażu znalazła konkretne potwierdzenie denuncjacji... Kilka lat więzienia...