Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stole z powagą przeglądał jakieś papiery i głośno kazał kelnerowi zatelefonować do swego hotelu, by mu zamówiono na piątą rozmowę z Berlinem. Wieczorem przyjechał jakiś tęgi jegomość o wyglądzie semickim, jak się okazało, sprowadzony z Warszawy przez Czabana i we trójkę afiszowali się po mieście.
Murek nie bardzo orjentował się w szczegółach machinacyj Czabana. Ogólny jednak zarys geszeftu był dlań dostatecznie jasny. Tembardziej, że po dwóch dniach Czaban wyjechał do Koszołowa, oczywiście poto, by załatwić sprawę terenów. Część miał kupić na własne nazwisko, część na nazwisko doktora Klemma, część zadatkować za gwarancję pierwszeństwa.
W cztery dni po jego wyjeździe Murek zaangażował i wysłał za nim kilku specjalistów miejscowych, wskazanych przez adwokatów, a mających ustalić położenie źródeł naftowych i kalkulację wierceń. Ich wyjazd nabrał wielkiego rozgłosu. W dziennikach ukazały się liczne wzmianki i artykuły o nowych bogatych terenach naftowych w Koszołowie pod Kielcami. W środowisku nafciarzy zapanował niebywały ruch. Hotele zaroiły się od cudzoziemców. Murka ustawicznie nagabywano, lecz on z miejsca zaprzeczał wszystkiemu, odżegnywał się od jakiejkolwiek styczności z koszołowską naftą i zapewniał, że przyjechał do Lwowa wyłącznie w celach turystycznych. Natomiast ów warszawski izraelita, tytułujący się dyrektorem, nie miał chwili odpoczynku. Konferował, targował się, układał. Z Koszołowa nadchodziły coraz pomyślniejsze wieści, których rezultatem był niemal jednoczesny wyjazd wszystkich cudzoziemskich nafciarzy do Kielc. Wreszcie i Murek otrzymał od Czabana wezwanie do przyjazdu.
W Koszołowie nie było już na szczęście porucznika Szułowskiego, panie zaś również Murek zastał na wylocie. Dwór i okolica roiły się od obcych ludzi. Ziemianie i chło-