Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

macie. To przecież nie jest naturalne. A w gniewie czasami wręcz tracę świadomość tego, co robię. Dziękuję panu.
Zerwał się i wyszedł.
Murek długo nie mógł oderwać oczu od niedomkniętych drzwi. Z całą dokładnością zdawał sobie sprawę z tego, co zrobił. Nie ulegało wątpliwości, że trująca myśl jak ziarno rzucona na wrażliwe podłoże zacznie kiełkować i rozrastać się. A może ogarnąć bez reszty świadomość, umysł i nerwy. Już teraz ten młody kandydat do kieszeni papy Czabana nie będzie zdolny do niczego innego, jak do ustawicznej obserwacji samego siebie. Wywietrzeje mu z głowy i miłość i małżeństwo. Zresztą i Tunka będzie mogła zauważyć ten jego stan. A starzy nie wydadzą przecie córki za półwarjata... Jeżeli nie za zupełnie obłąkanego...
— Tak należy usuwać przeszkody — głośno powiedział Murek, lecz nie poznał własnego głosu.
W tym pokoju zrobiło się mu niewypowiedzianie przykro. Czemprędzej zamknął walizki i zbiegł do hallu. Konie już czekały. Gdy powóz wyjechał z alei i dźwięk kopyt na twardej szosie przeszedł w równy, jednostajny rytm, pomyślał sobie:
— Dużo dałbym za to, by tego człowieka więcej w życiu nie spotkać.
I myśl ta natrętnie wracała przez całą drogę. Uwolnił się od niej dopiero na dworcu we Lwowie pod gradem informacyj i instrukcyj Czabana, który po mistrzowsku przygotował wszystko.
Rola Murka miała tu polegać na udawaniu agenta nafciarzy niemieckich. Musiał stać się przynętą dla anglików z zagłębia borysławskiego i samą swoją obecnością i kręceniem się po mieście podekscytować ich do szybkiej decyzji.
O drugiej był w jednej z najdroższych restauracyj na obiedzie wraz z Czabanem i z dwoma adwokatami, o których całe miasto wiedziało, że są specjalistami od nafty. Przy