Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie zdarzyło się. Ale pokaż pan to — Czaban wyciągnął rękę. Murek jednak cofnął się z przerażeniem.
— Niech pan nie dotyka!...
— Bo co?
— Bo różdżka może stracić swoje własności. Widzi pan, niektórzy ludzie, czasem nawet nie wiedząc o tem, mają wysoką nadwrażliwość magnetyczną. Ich fluid magnetyczny sprawia, że taka różdżka jest specjalnie uczulana. Dotyk zwykłej ręki niweczy jej precyzyjność. Najlepiej działa nocą, kiedy niema słońca. Otóż proponuję panu, byśmy któregoś dnia, późnym wieczorem przeszli się sobie wzdłuż Wisły. Nie wątpię, że różdżka zawodu nam nie sprawi.
Czaban zgodził się odrazu. Tegoż wieczora Murek pojechał na Czerniaków, sprawdził, że walizka jest na dawnem miejscu i zabrał z kryjówki kopertę z dokumentami szpiegowskiemi, której nie mógł tu zostawić. Bał się również ją trzymać w domu lub przy sobie. Komuniści wprawdzie od dłuższego czasu dali mu spokój, nie wykluczało to jednak, że mogło im coś znowu strzelić do głowy. Pozatem, zawsze należało się liczyć z możliwością najścia policji.
Po długim namyśle wpadł na koncept ukrycia dokumentów na poczcie. Wynajął skrytkę na zmyślone nazwisko, kluczyk schował do kieszeni i odetchnął z ulgą.
Nazajutrz o umówionej godzinie spotkał się przy moście Kierbedzia z Czabanem i ruszyli w górę Wisły. Po drodze Murek od czasu do czasu wyjmował z pod palta swoją różdżkę i w skupieniu wyciągał ją przed siebie. Czaban przyglądał się tym manipulacjom z lekkiem niedowierzaniem, gdy zaś minęli most Poniatowskiego, wyraził przypuszczenie, że wszystko może być napróżno, gdyż jeżeli naprawdę walizka ukryta jest gdzieś nad Wisłą, może się znajdować w okolicy Żoliborza.
— Na to niema rady — odpowiedział Murek. — Jeżeli