Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdradzą, bo ściągnęliby biedę na własne głowy, on zaś nigdy nie miewał przy sobie żadnych dokumentów, ani notatek. Oczywiście rozpoznają go, choćby nawet miał twarz zmasakrowaną. Od czego mają daktyloskopję. Nie wyśledzą jednak, gdzie mieszkał. Pomimo to należało być ostrożną.
Wzięła do torebki węzełek z biżuterją i pieniądze. W kwadrans później była już u Murka. Musiała bardzo się spieszyć, by Kaczmarscy zastali ją w domu. Dlatego na pytające i zaniepokojone spojrzenia Murka odpowiedziała tylko:
— Masz. Schowaj to dobrze — i wręczyła mu zawartość torebki wraz z jego rewolwerem.
Przytrzymał ją za rękę:
— Co się stało?
— Później... Nie mam czasu.
— Jedno słowo! Co z nim?...
Arletka była blada i wzburzona, lecz ubawiła ją wystraszona mina Murka:
— Jeżeliś pobożny, zmów za jego duszę paciorek — zaśmiała się nerwowo.
— Zastrzeliłaś go?
Niecierpliwie wyrwała rękę:
— Jutro ci wszystko opowiem, a teraz nie zatrzymuj mnie, bo mnie zgubisz.
— Widzieli cię? — zapytał z niepokojem.
— Nikt nie widział, ale Kaczmarscy mogą na mnie rzucić podejrzenie wobec Piekutowskiego i innych wspólników Kazika. Jutro przyjdę.
Nazajutrz Murek wiedział już wszystko, zanim Arletka przyszła. W rannych dziennikach była wiadomość o tem, że znany i oddawna przez policję poszukiwany bandyta Kazimierz Myszakowski, używający przezwiska „Czarny Kazik”, popełnił samobójstwo, wyskoczywszy z piątego piętra na bruk.