Strona:Drugie życie doktora Murka (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by cisnąć walizkę do glinianki, gdy opamiętał się. — jest lekka, nie utonie i będzie pływała powierzchu. Jawny ślad dla policji, że tędy uciekałem.
Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zakopać jej w śmieciach, gdy olśniła go myśl:
— Tam mogą być pieniądze!
Przecie tylko poto poszedł na tę wyprawę, tylko dlatego zdecydował się zostać bandytą. Przecenił swoją odwagę. Nie, nie odwagę, lecz nerwy. Nie mógł strzelić. Pierwszy raz w życiu widział tego łysego faceta, pewno właściciela willi. Nic go ten burżuj nie obchodził. A jednak nie mógł strzelić. Puścił go żywcem, drań narobi alarmu. Zepsuł cały plan, całą wyprawę. Czy tamci zdołają uciec?... Piekutowski może, bo pilnował od kuchni, ale Czarny Kazik i Majster mieli robotę w środku. Teraz pewno już tam jest policja.
— Jeżeli ich złapią — pomyślał — to sypną mnie, jak amen w pacierzu. Popierwsze zechcą się zemścić, że im nawaliłem, a podrugie, cóż ja ich obchodzę. Taki Czarny Kazik widział mnie pierwszy raz w życiu, a Piekutowski i Majster tyle o mnie dbają co o zeszłoroczny śnieg.
Nie uważali nawet za potrzebne wtajemniczyć go we wszystkie szczegóły. Wiedział tyle, że w willi tego Czabana obłowią się, że druty elektryczne i telefoniczne będą przecięte, że w domu będzie tylko jeden mężczyzna i cztery kobiety, bo z drugim mężczyzną, z ogrodnikiem miał się już wcześniej załatwić Piekutowski. A jemu? Jemu kazali pilnować przy małych drzwiach i zastrzelić każdego, ktoby tamtędy próbował uciekać. Do odwrotu miał być gwizdek.
— Gwizdka nie słyszałem — skonstatował — ale strzelali! Musieli tam pozabijać te baby, bo facetowi ja dałem zwiać.
Rozejrzał się i postanowił obejść miasto, by polami wyjść aż do Wisły, a stamtąd do Czerniakowa. W Czerniakowie