Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żyniera, w których bezzębnej czeluści sterczały bronzowe żółte pieńki.
— A widzisz, Trzewik, tyś nie taki głupi! Powiedzże tedy, po jaką cholerę my żyjemy? Poco jeszcze dźwigamy na szkieletach nasze ścierwo? Czemu zamiast skoczyć do królowej rzek polskich i wypuścić kilka bombelków na pożegnanie, od świtu do nocy żerujemy po rynsztokach i śmietnikach, czatujemy na ochłapy, które spadną ze stołu, a gdy niema innej rady, rzucamy się odbitemu od stada tłustemu cielakowi do gardła? Czemu?... Oto, uważasz, dlatego, że chcemy, że musimy złapać łyk szczęścia, a nasze szczęście, nasze zas... szczęście może być tylko poza naszą świadomością, poza rzeczywistością. Marzenie, fata morgana, miraż, psia jego, zapaskudzona mamusia. To znaczy fiut w krainę ułudy!... Fiut!... A fiut może być tylko przez szyjkę butelczyny! Prawda, czy nieprawda?
Na narze przy wypróżnionych flaszkach zrobiło się pusto. Reszta towarzystwa rozlazła się po kątach. Nagórze niektórzy już chrapali, inni rżnęli w „oko” i dolatywał stamtąd tylko tłusty odgłos przybijanych kart, przy drzwiach do umywalni awanturniczy Leonek wywołał bójkę. Przy resztkach uczty został tylko Murek, Niżynier i Cipak, z uwagą przysłuchujący się rozmowie, chociaż zajęty obcinaniem paznokci u nóg przy pomocy wielkiego sprężynowego noża.
— Faktycznie — odezwał się z przekonaniem. — Niżynier ma recht. Jak człowiek sobie podkizi i chodzi, czyli też znachodzi się w pjanem widzie, weselej mu na duszy, bez żadnej przyczyny. Bo alkohol swoją działalność posiada, w znaczeniu, ma się rozumieć, na systemę nerwową, a i na oczy, że się na ten przykład innem wszystko wydaje. Jakem się zeszłej niedzieli ufronił na ament, to patrzę rodzonem wzrokiem na Pietrka, tego sklepikarza z Grójeckiej ulicy, a oni mi w dubelt idzie, niby dwie osoby z jed-