Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

koby do kina chodzili, albo z frajeramy na ksiuty. Robota jeim nie w głowie. Szczególniej zwłaszcza tym, co to na powyższych piątrach mięszkają. Dla takiego tłomoka wielkie nieszczęście jest z kubłem ze śmieciamy na podwyrko pyrgać i bez fasonu zapaćkaną kiecką przed inszemy koleżankami pokazywać się. To taka cholera śmiecie albo w nocy wynosi, albo w kubełku ubija na cement przez trzy dni, że śmierdzi w całkiej kuchni, jak zaraza. Przez co i od państwa wygawory dostaje i w razie kawaler przyjdzie, nosem kręci i gotów wyobrażenie mieć, że owa dana panienka osobiście śmierdzi. I to ci powiem, Trzewik, że właśnie z takiego śmierdzenia moja kombinacja wyszła. Tylko trzeba takie mięszkania wybierać, gdzie państwa jest kupa, które wypić lubieją. Bo śpryt jest w butelkach. Im więcej chlają ciściochy, czyli też wina, albo piwa, tym więcej butelek próżnych zostaje.
— Aha! — domyślił się Murek.
— Tak owe butelki kuchta żydom za mizerne parę groszy opyla. Ale żyd z kubełkiem na podwyrko latać nie będzie, bo jego fach więcej handlowy. Dla parzygnata zaś te groszaki byli nie byli. Ona woli jeich nie widzieć, byle swój honor przed innemy kuchtamy trzymać. Sama forsy nie dałaby, ale głupiom z natury czyli z przyrodzenia będąc, póki tejto forsy namacalnie się nie dotknie, w towarze, znaczy się, we tychto butelkach, jej nie widzi. Dlatego jej karkulacja żeby kto śmieci wydygował, a za to jemu butelki odda i jeszcze na opchnięcie czego nie pożałuje. Bywają dni, że głównie przed świętamy człowiek i miejsca we wnętrznościach na tyle żarcia nie ma. A co się tyczy butelek, to na Smoczej ulicy pod numerem siedemnastym jest jeden pudel, do którego cię zaprowadzę, co cały towar bierze, byle nadtłuków nie było, bo wtedy szmelc.
— A ile można zarobić? — zaciekawił się Murek.
— Przy większej harówce, na wypadek potrzeby, dociąg-